15.09.2015
Berlin, godzina 12:30
Przejeżdżam przez Hansaviertel. Ta dzielnica zawsze przypomina mi czasy, w których ludzie wierzyli, że zarówno oni sami jak i przyszłość tego świata mogą się zmienić na lepsze. Właściwie może dlatego tak mi się ona podoba, chociaż do modernistycznych domów Niemayera, Aalto, Jackobsena czy Gropiusa nadal mógłbym się modlić. Opuszczam tą ekspozycję optymizmu i wkraczam w nieznane - dalej na północ jeszcze nie dotarłem.
Brandenburgia, godzina 16:20
Jestem już prawie w połowie drogi. W Paulinenaue zatrzymuję się na przekąskę przy opuszczonym dworcu kolejowym. Siadam na schodach dużego gmachu i zajadam się kanapkami z cebulą i serem. Powinienem się cieszyć. Te ruiny stacji to dowód na degradację Wschodnich Niemiec, a w poszukiwaniu takich dowodów wyruszyłem w tą samotną podróż. Przyjechałem tu zobaczyć jak ta część kraju zapada się gospodarczo, wyludnia i pozostawia piękne miejsca samym sobie. Moja praca o wyludniających się miastach zawierać będzie obszerny rozdział o byłym NRD. Stąd stypendium, Berlin, wsparcie lokalnych urbanistów. Czy znajdę miejsce wymarzone na projekt? Z taką nadzieją zapuszczam się w te rejony. Póki co jednak spotykam się z przejawami życia, które górują nad przejawami pustki.
Dworzec |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz