środa, 28 października 2015

Rettet sich wer kann

Rezultat wyborów w Polsce spowodował panikę w niemieckich mediach, czego można się było skądinąd spodziewać. Choćby w stacji radiowej Deutschland Funk określono PiS mianem partii radykalno-narodowo-prawicowej. Sam dobór określeń ma zapewne wywołać falę niepokoju u słuchaczy, dla których rządy Orbana na Węgrzech są już wystarczająco obrzydliwe. Dziennik Der Tagesspiel przypomina (Polen wählen rechts), że szef narodowo-konserwatywnej partii, Jarosław Kaczyński, aktywnie występował przeciwko uchodźcom (co dokładnie mają na myśli - nie wiadomo). To chyba najcięższy zarzut jaki może ostatnio paść w niemieckich mediach. Frankfurter Allgemeine Zeitung daje jasno do zozumienia (Polen rückt nach rechts), że według ekspertów wynik wyborów może zaszkodzić polsko-niemieckim relacjom. Co ważne, według FAZ PiS zamierza czerpać maksymalne korzyści z bycia w Unii Europejskiej, jednocześnie zabezpieczając w pełni swoją suwerenność. Podoba mi się komentarz jednego z internautów, który pyta: Czy przypadkiem Unia Europejska nie działa w ten sposób od samego swojego początku? Dla niektórych, jak choćby die Zeit (Polen rückt nach rechts), taka postawa jest jednak jednoznaczna z eurosceptyzmem, dla niektórych z euro-krytycyzmem (Süddeutsche Zeitung - Polen: Was bedeutet der Sieg der Nationalkonservativen für Europa?). Wydaje się jednak, że te mocne reakcje zdecydowanie wyprzedzają polityczne działania. Dla uzupełnienia podam, że w Niemczech różnica między głosami oddanymi na PiS i Platformę wynosiła tylko 4 punkty procentowe (31,24 i 27,55 %), a partia Razem (6,43 %!) osiągnęła wynik wyższy niż  "ZLew"(5,9%).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz