Czasem mam wrażenie że życie samo pisze mi scenariusz. Pewnego dnia dostałem telefon. Dzwonił doktorant, który trochę mi pomaga merytorycznie w moich poszukiwaniach. Mówi że przykro mu że tak z dnia na dzień, ale następnego dnia jego kolega jedzie do wyludniającego się miasta w Turyngii, bo robi tam jakieś konsultacje w ratuszu. Problem w tym że jechał z Weimaru, więc większą część drogi musiałem pokonać sam. Wstałem o 5.30, o 9.00 byłem w Weimarze.
Okazało się że „kolega” ma już trójkę wnuków a odebrał mnie z dworca nowiutkim Audi A5. Po godzinie drogi dotarliśmy do Bleicherode - malutkiego miasteczka, któremu doskwiera wyjątkowo intensywne wyludnianie. Na wstępie zostałem zabrany na spotkanie z burmistrzem, który bardzo ucieszył się z przyjazdu zainteresowanego studenta. Po godzinie przysłuchiwania się konsultacjom dotyczącym budżetu rozwojowego zostałem oprowadzony po mieście, w którym rzeczywiście połowa pięknych domków z muru pruskiego stoi pusta, czasem nawet zrujnowana (od lat 90tych populacja zmalała o 1/3).
Okazało się że to nie koniec atrakcji. Tego samego dnia w budynku ratusza odbywała się konferencja dotycząca ochrony zabytków w wyludniających się miastach! Zastanawiałem się, czy przypadkiem ktoś nie zorganizował jej specjalnie dla mnie. Na dodatek jednym z prelegentów był organizator IBA - międzynarodowej wystawy budowlano-urbanistycznej, z którą od dawna już próbuję nawiązać kontakt. Dał mi wizytówkę i powiedział żebym śmiało się z nim skontaktował. Na zakończenie dnia „kolega” zaoferował mi, że zamiast do Weimaru odwiezie mnie do Haale, które jest godzinę drogi bliżej do Berlina. Co za piękny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz